11.11.2015 – tegoroczny początek święta Divali.
Divali jest bardzo radosnym i popularnym świętem obchodzonym głównie w Indiach i Nepalu. Jest świętem ruchomym i co roku występuje w innym tygodniu na przełomie października i listopada. Przez pięć dni ludzie przygotowują się do uroczystej pujy. Sprzątają swoje domostwa i dekorują je ozdobami świątecznymi. Przyozdabiają domy mnóstwem lampek, lampionów, świeczek. Kobiety tworzą przed wejściem do domostw malowidła (rangoli), które następnie zwieńczane są świeczką, a które dobrym duchom mają wskazać drogę do ich domów. W dosłownym tłumaczeniu z sanskrytu divali oznacza właśnie rząd lamp. Mężczyźni przygotowują fajerwerki, które potem wieczorem rozświetlają niebo. Wszysyc spotykają się w rodzinnym gronie, obdarowują się małymi prezentami. To także najlepszy czas na zakupy i wyprzedaże.
Święto związane jest z odwiecznym zwycięstwem światła nad ciemnością, jest poświęcone bogini zdrowia i płodności Lakshmi. Obchodzą je zarówno Hindusi jak i Dżiniści, Sikhowie i Buddyści. Celebrują oni różne wydarzenia i mity związane ze zwycięstwem jasności nad mrokiem, wiedzy nad ignorancją czy dobrem nad złem. Divali w niektórych częściach Indii jest również początkiem nowego Hinduskiego roku. Najhuczniej jest ono celebrowane w wielkich miastach. Za to najbardziej klimatycznie w małych miasteczkach czy górskich wioskach. Tak wygląda to w wiosce Ghorepani na szlaku trekkingu do Annapurna Base Camp oraz w Delhi i Kathmandu.
Mimo takiego kolorytu i zabawy divali jest dużym utrudnieniem dla podróżujących. Kiedyś podczas mojego drugiego pobytu w Nepalu, w 2002 roku mieliśmy przedostać się z Pokhary do Varanasi. Z braku połączenia bezpośredniego mieliśmy dwa bilety. Jeden autobus nepalski, miał nas zawieźć z Pokhara do Belahiya (wioska po nepalskiej stronie granicy) a drugi już indyjski z Sonauli (wioska po stronie indyjskiej) do Varanasi. Zapewnieni przez sprzedawcę, jednego z licznych biur podrózy w dzielnicy Lakeside w Pokharze, że mimo święta wszystko funkcjonuje sprawnie, następnego ranka wyruszlismy w naszą podróż. Około godziny 15 przekroczyliśmy pieszo granicę i już po stronie indyjskiej, odnaleźliśmy guesthouse widniejący na bilecie, spod którego miały odjeżdżać autobusy do Varanasi. Obie te graniczne miejscowości przecina jedna prosta i szeroka na 2-3 ciężarówki ulica, po obu jej stronach wznoszą się sklepy i guesthouse’y.
Tak wygląda przejście graniczne Sonauli – Belahiya, zdjęcia z różnych wyjazdów
Stąd też miejsce znaleźliśmy bez większych problemów. Właściciel obejrzał nasze bilety i powiedział „all is ok”. Kazał nam usiąść, coś zjeść i czekać, ponieważ odjazd był przewidywany około godziny 18… Gdy minęła 19 zaczęliśmy się lekko niepokoić, właściciel co chwilę gdzieś zniknął i tylko co jakiś czas sylwetka przemykała od strony ulicy. W końcu przyszedł mówiąc „come, your bus is waiting”. Wyszliśmy za nim na ulicę i przeszliśmy razem kilkadziesiąt metrów. Hindus kazał nam się zatrzymać i znowu gdzieś odszedł. Pojawił się po około kwadransie mówiąc „sorry, you are late, you’re bus gone”…. To nam bardzo podniosło ciśnienie. Po burzliwej wymianie zdań i tłumaczeniach, że przecież siedzieliśmy parę godzin przy samej drodze i widzieliśmy każdego psa, który po niej przechodził a nie widzieliśmy żadnego autobusu, właściciel uległ. Powiedział, że w divali nocne autobusy nie kursują. Majac bilety na autobus widmo pojechaliśmy podstawionym, przez hotelarza, jeepem, który zawiózł nas do Gorakhpur. Jest to duży węzeł kolejowy położony około 2 godzin jazdy od granicy. Stamtąd około północy dostaliśmy się sypialnym pociągiem do Varanasi (bilet na pociąg musieliśmy sobie już sami kupić, a nie dostaliśmy żadnego zwrotu za autobus).W Varanasi byliśmy około godziny 6 rano.
Nie tylko w divali, ale także w wiele innych rodzinnych świąt komunikacja lokalna nie funkcjonuje lub funkcjonuje w bardzo ograniczonej formie. Nepalczycy i Hindusi spędzają ten czas bawiąc się, tańcząc, grając na różnych instrumentach w rodzinnym gronie jak i ze znajomymi. Dużo popołudniowych jak i nocnych autobusów jest odwołana, najczęściej bez oficjalnych komunikatów. Trzeba o tym pamiętać podczas planowania swojej podróży w takim czasie i nie do końca wierzyć w przekonania, że wszystko działa normalnie. Najpewniejszym, ale nie najtańszym rozwiązaniem, jest wynajęty wcześniej transport z pewnego źródła. Mamy wtedy gwarancję, że dojedziemy na czas do kolejnego punktu naszej podróży.
Źródła zdjęć: diwaliquotes2015.com, happydiwalisms.org, ibnlive.com, poojan.in
„Rozsyłając światło szczęścia,
potężne zwycięstwo światła nad ciemnością,
niechaj to boskie światło wypełni
twoje życzenia w czasie divali i na zawsze”
życzy Jarek Durbas